piątek, 14 sierpnia 2015

Sto lat samotności - Gabriel García Márquez

 Ile motywów można zmieścić w przestrzeni jednej książki? Dwa? Wojna i miłość - są dwa. Trzy? Wojna, miłość i patriotyzm, dobra - są trzy. No, chyba że jest się Reymontem, który w „Chłopach” zawarł, tak myślę, większość aspektów ludzkiego życia. Ale jemu to zajęło 4 tomy. A ja pytam, jak zmieścić to wszystko na kartach około 400 stron? Marquez wiedział jak. Wiedział i zrobił to. Tak powstało „Sto lat samotności”.

Różnorodność poruszonych przez autora kwestii w tej powieści sięga granic możliwości. Znajdziemy tam wszystko, od rolnictwa i seksu, przez sztukę, aż po magię, religię i wniebowzięcie. Wspomnienie „Chłopów” nie było tutaj przypadkowe. W moim odczuciu oba te dzieła są bardzo podobne, tyle tylko, że osadzone w różnych kulturach. Jestem skłonny powiedzieć nawet, że „Sto lat samotności” to tacy południowoamerykańscy „Chłopi”. Oczywiście styl pisania jest całkiem inny. Nie ma tam czarujących opisów przyrody, nie wiadomo jak wnikliwej analizy psychiki bohaterów, ba, nawet głównego bohatera w klasycznym pojęciu nie ma. Jest nim bowiem cała rodzina, której losy śledzimy na przestrzeni około stu lat. Sposób prowadzenia narracji jest prosty: historia każdego z członków rodziny wydaje się linią. Poznajemy jej początek, przebieg i wyraźny koniec, czasami napisane jednym ciągiem, a czasami przerywane historiami innych, nigdy jednak w zbyt dużej odległości od siebie, dzięki czemu nie musimy sobie przypominać, kim był ten człowiek, o którym już coś wcześniej pisali? W zwierciadle rodziny widzimy początek, rozwój i koniec społeczności ludzkiej, jaką jest osada Macondo. Możemy zaobserwować skomplikowane mechanizmy, które determinują zachowania jednostek, jak i całego społeczeństwa, przedstawione jednak w sposób zaskakująco prosty.

Podczas czytania tej książki można dostać schizofrenii. Mózg wariuje w momencie, gdy czytamy powieść osadzoną w jak najbardziej rzeczywistym świecie, opisującą życie jakiejś tam wioski, a tu nagle łażą nam po domu duchy, a cyganie latają na dywanach. Naprawdę, dziwne uczucie, bowiem nie wiemy wreszcie, czy autor opiera się na faktach, czy szybuje na wietrze fantazji. Witamy w świecie realizmu magicznego! Marquez był jednym z twórców tego nurtu, w którym rzeczywistość przeplata się płynnie z wytworami wyobraźni. Dzięki temu ta powieść ma tak niezwykłą atmosferę.

Kolejną wielką zaletą „Stu lat samotności” jest różnorodność, jaką nam oferuje owe dzieło. Członkowie rodziny Buendiów mają bardzo zróżnicowane charaktery, od hulaki po świętą. Akcja zaś poprowadzona jest tak nieprzewidywalnie, że ciężko się znudzić, pomimo że przecież cały czas jest mowa o codziennym życiu jakiejś tam rodziny.

Marquez nie dostał Nobla za ładne oczy. Moim zdaniem piszę cały czas o dziele mistrzowskim, które warto przeczytać. Ma ono swój unikalny charakter i klimat, którego nie sposób zapomnieć, a treść nie tylko zachwyca, lecz także ujawnia prawdę o człowieku oraz skłania do poważnych przemyśleń. 
Dziękuję Sowie za polecenie, teraz mogę już umrzeć.

Gościnnie - Leo

Moja ocena: 10/10

Tytuł : Sto lat samotności 
Autor:  Gabriel García Márquez
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy

4 komentarze:

  1. Mam tę książkę na liście do przeczytania, w końcu to klasyka, a więc trzeba się zapoznać. Trochę mnie jednak martwi to podobieństwo do "Chłopów", których nie dałam rady przeczytać. Realizm magiczny mnie ciekawi, czytałam kilka powieści z tego nurtu, a skoro Marquez go m.in. stworzył, to tym bardziej jestem ciekawa. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. To dzieło napisane jest po mistrzowsku i faktycznie zapada w pamięć. Ja miałam do niego dwa podejścia i dopiero za drugim razem się wciągnęłam i zanurzyłam w innym świecie. Przy okazji polecam inne książki autora. Mi bardzo podobała się "Miłość w czasach zarazy"

    nasz-zaczytany-swiat.blogspot.com

    Zaobserwowałam z przyjemnością :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecała mi tę książkę nauczycielka polskiego, chyba upewniłam się w przekonaniu, ze muszę ją przeczytać :D
    kultusarnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń