wtorek, 13 grudnia 2016

Łowy #0

Studiuję. Moje dochody są ograniczone. Jedyne książki jakie kupuje w księgarniach to są te przeznaczone na prezenty dla przyjaciół. Postanowiłam, że nie kupię żadnej nowej książki, dopóki nie przeczytam wszystkich które mam na półce.
To był błąd.
Bo pozwoliłam sobie na kupowanie książek sprzedawanych w bibliotekach. Chodzą one po 2zł, albo 3zł. Czasami nawet złotówka.
Taki też sens na ta strona.
Za każdym razem kiedy pozwolę sobie na łowy, wrzucę materiał dowodowy na tę stronę :)

piątek, 20 maja 2016

Andrzej Pilipiuk - Opowiadania ciąg dalszy :)

Dzisiaj kolejne dwa tomiki opowiadań Pilipiuka. Uznałam, że zaprezentuję je razem, gdyż zbyt wiele p. Andrzeja będzie w osobnych postach :) 

Szybka, krótka piłka - książki jak zwykle są boskie. Każde opowiadanie jest o odmiennej tematyce, krążąc równocześnie dookoła tego samego. Co ciekawe - ciągłe wykopaliska, zagadki przeszłości, przyjmowanie zleceń przez głównego bohatera i delikatna monotonia - nie przeszkodzi Ci w delektowaniu się wymyślnymi przygodami. 

Zauważyłam jednak pewną różnicę. W tych dwóch dziełach, autor raczej stosuje nierozwiązane zakończenia opowiadań. Pozostawia nas z pustką i mętlikiem w głowie i raczej twardo stąpa po ziemi. Natomiast w nowszych częściach zabieg ten został przeobrażony w wyjaśnianie wszystkich niestworzonych rzeczy urojonymi, fantastycznymi teoriami. Słowem - nowsze części bardziej wpasowują się w gatunek fantazy. 

Polecam obie powyższe części jako neutralny prezent na urodziny, jeżeli nie wiesz co dana osoba lubi.  :) Każdy dla siebie coś znajdzie. 

(Im więcej głównego bohatera Roberta tym lepiej <3)
SOWA
10/10

poniedziałek, 16 maja 2016

Marie Phillips "Niegrzeczni bogowie"


Książka przed przypadek trafiła w moje rączki. Stwierdziłam, że dosyć czytania Sherlock'ów.

   Na początku czytania chciałam przestać, opowieść wydawała mi sie denna, zbyt prosta. Ale po dwudziestu stronach nie ładnie jest marudzić, że źle. Niegrzeczni bogowie to historia o greckich bogach żyjących już od wielu stulec i mieszkający w Londynie. Są oni odpowiedzialni za słońce, wody, gody tak jak to było za czasów ich świetności. I właśnie wokół tego kręci się lwia część opowieści. Bohaterowie chcą żyć tak jak kiedyś, mieć dużo mocy.

   Autorka w sprawny sposób ukazała "Bogów". Każdy ma jedną główna dominującą cechę. Afrodyta jest próżna, ponieważ jest boginią piękna. Ares jest porywczy, gdyż jest bogiem wojny. Świat otaczający ich jest zwykłym Londynem, ze zwykłymi śmiertelnikami. Życie kręci się wokół pieniędzy, seksu. Historia zahacza też o wątek miłosny, który jest bardzo skomplikowany, bowiem Bóg nie może zakochać się w śmiertelniczce.

   Książka wciąga niesamowicie, ponieważ jest napisana prostym językiem, który czasem też bywa wulgarny ale nie razi to jakoś mocno. Polecam ją jako taki, jakby przerywnik między cięższymi opowieściami.


Moja ocena 
9/10
Grouch X

czwartek, 5 maja 2016

Lewis Carroll "O tym co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra"

 
 W maju wychodzi ekranizacja tej powieści, za która odpowiedzialny jest Tim Burton. Nie byłam przekonana do tego, bo pierwsza część wydawała mi się nie być w stylu reżysera. Ale chciałam dać szanse mu na poprawę w kolejny filmie. I właśnie dlatego w moje rączki trafiła ta książka.

   Alicja tym razem przechodzi przez lustro do świata, gdzie wszystko jest takie same tylko, że na odwrót. Na samym początku można dostrzec, że główna bohaterka lubi rozmawiać z istotami, które nie odpowiadają "po ludzku". Dziewczynka ma duże problemy sama ze sobą, z podejmowaniem decyzji, z własną tożsamością. Muszę przyznać, iż od samego początku oceniałam całą fabułę jako już osobą nie mająca dziesięciu lat. Dlatego średnio przypadło mi to wszystko do gustu.

   Dziewczynka wydaje się być bardzo głęboko zatracona w swoim świecie. Bohaterowie, których nam przedstawia podczas swojej wędrówki czy to po lesie czy to po ogrodzie wyglądają jak jedna wielka cecha. To znaczy królowa wciąż jest zapatrzoną w siebie kobietą. Świat przedstawiony jest powiększony maksymalnie przez co zwierzęta są rozmiarów dorosłych ludzi. Może autor przez to chciał ukazać jak mały jest człowiek.


   Ogólnie rzecz ujmując nie podobała mi się ta odsłona przygód małej Alicji. Nie wiem może już jestem "za stara" na takie książki. Ale dla dzieci nadaje się idealnie, ponieważ pełno w niej humoru i jest prosta do zrozumienia.

Moja ocena
4/10
Grouch X

wtorek, 26 kwietnia 2016

Kazimierz Michałowski - "Nie tylko piramidy..."

Przed państwem stoi moja antykwariatowa zdobycz. Prosto z działu "Sztuka". Trafiła do mnie w celu rozszerzenia wiadomości i nasycenia wiedzą umysłu studiującego. 

Książka dokładnie opisuje praktycznie każdy zabytek kultury starożytnego Egiptu (wiadomo, że o wszystkim w jednej książce nie można napisać). Przeczytawszy, powtórzyłam zakres materiału na studia (historia sztuki), a nawet go rozszerzyłam. Michałowski jednak nie spisuje na papier "suchej" wiedzy. Czytając jego akapity mamy wrażenie, że jesteśmy na wykładzie, słowem - traktuje czytelników jako swoich studentów. Mało tego, informacje od czasu do czasu interpretuje podając swoją argumentacje, co bardzo ułatwia podjęcie swojego stanowiska w danej sprawie. 

Czytaniu towarzyszą nam ilustracje wprowadzone sekwencjami oraz liczne rysunki. Tutaj jest ciekawa rzecz, ponieważ owych fotografii nie znajdziemy na internecie tak łatwo. 

No i ten zapach... (Chcę wynająć do spania antykwariat, wystarczy mi kawałek podłogi :))

Jeżeli przygotowujesz się do czegoś w rodzaju olimpiady ze starożytności - jest to książka w sam raz. Autor szeroko tłumaczy sposób rozumowania ówczesnych przez co łatwiej zrozumieć sam temat, a po przeczytaniu być może uznasz, że na chwałę egipskiej sztuki składają się nie tylko piramidy...

***

W dziel "Ksiąg Naukowych" trzeba zastosować nieco inny sposób oceniania. W końcu to nie fabularka... W skali od 0 do 10 - czy książka usatysfakcjonowała mój łaknący wiedzy umysł? Owszem! "Nie tylko piramidy" otrzymują ode mnie 10 książek na 10 . :)
Sowa 
 

niedziela, 3 kwietnia 2016

Ransom Riggs "Osobliwy dom Pani Peregrine"

 


  
Niedawno się dowiedziałam, że mój ukochany reżyser Tim Burton rozpoczął zdjęcia ekranizacji książki "Osobliwy dom Pani Peregrine". Ucieszyłam się ale wypadałoby przeczytać najpierw książkę, a później ocenić film we wrześniu. Tak trafiłam na tą wielowymiarową opowieść.

  Ranson przedstawia nam historię młodego Jacoba, który wyrusza w podróż życia. Chce się przekonać czy jego dziadek mówił prawdę opowiadając historię, o osobliwych dzieciach na pewnej Walijskiej wyspie.

   Chłopiec za młodu jest marzycielem przez opowieści o potworach i magicznych zdolnościach chłopców i dziewcząt, ukrywających się przed okrutną wojną. Z czasem przechodzi przemianę i przestaje wierzyć w te historię. Z Jacobem jest łatwo się utożsamić ponieważ dorasta on tak jak każdy z nas. Najpierw wierzy w bajki, a później sam je weryfikuje. Inny bohaterowie to prawdziwy kalejdoskop charakterów. Są dzieci porywcze, za bardzo emocjonalne, ciche, stanowcze. Każde z nich ma dodatkową cechę wręcz magiczną. Przeżywają oni rozterki uczuciowe,boją się jak każdy z nas więc są jak najbardziej bliscy nam.

   Książa wciąga niesamowicie. Miejscami bywa pełna fantastycznych zdarzeń, a czasem przerażających scen. Fabuła trzyma poziom, a do tego prawie w każdym rozdziale są zdjęcia, osobliwe zdjęcia. Często przerażające,fascynujące. Jednym z nurtów, które tu można dostrzec jest zdecydowanie oniryzm. Bohater czuje się jak w śnie przez pewnie czas.

   Polecam serdecznie każdemu fanowi połączenia lekkiego horroru, którego tłem jest wojna.



 10/10!


Grouch X

sobota, 26 marca 2016

Arthur Conan Doyle " Sherlock Holmes: studium w szkarłacie"

 
  Kiedy obejrzałam ekranizację Sherlocka Holmesa z Robertem Downey Jr. zakochałam się w tej postaci. Później kolej przyszła na serial BBC,który przypadł mi do gustu. W końcu sięgnęłam bo dzieło pana Doyle.

   "Studium w szkarłacie" to pierwsza księga przygód Sherlocka. Tu poznajemy detektywa amatora i jego współlokatora doktora Watsona. Są to dwie całkowicie różne postacie. Holmes to mistrz dedukcji i samouk, a John to spokojny weteran wojenny. Gdy bohaterowie się poznają my równocześnie z nimi odkrywamy ich cechy. Moją sympatię od razu zyskał Sherlock za swoją dziwność, porywczość i ogromny zapał, aby rozwiązać zagadkę. Wspomnę o wyżej wymienionej umiejętności jaką jest dedukcja. Jest to wprost niesamowite. Holmes posiada wiele umiejętności jak rozpoznawanie śladów, znajomość wielu morderstw. Bohater ma bardzo ciekawy charakter. Jednocześnie odpychający i przyciągający. 

   Książkę niezwykle szybko się czyta z powodu tego, że ma jakieś 160 stron, a także dlatego, iż napisana jest lekko. Fabuła w pierwszej części pędzi na łeb na szyję. Przez co chce się czytać i czytać i jeszcze raz czytać. Niestety druga część opowieści nieszczególnie przypadła mi do gustu. Ciągnęła mi się strasznie. Ale była bardzo ciekawym dokończeniem całej historii. Opisy są szczegółowe dzięki czemu można dużo łatwiej wczuć się w opowieść.

   Urzekło mnie jak autor zbudował główną postać. Sposób myślenia jego jest wspaniały, Mimo, iż Doyle tyle pracy włożył w bohaterów to opisy chociaż budynków, także trzymają poziom. Są bardzo wyczerpujące. Zachwycam się wszystkim  z pierwszej części i nie widzę tam żadnych wad. Ale druga nudziła mnie przez zmianę bohaterów, nagłą zamianę. Niby wiadomo o co chodzi ale na początku ciężko mi było się połapać o co chodzi, kiedy to się dzieje. Plusem jest, że poznałam trochę zwyczajów mormońskich. Zachęcam do przeczytania każdego kto pokochał jakąkolwiek adaptację pana Holmesa. 


Polecam
10/10 !
  
A z okazji świąt życzymy smacznego jajka, mokrego poniedziałku i obżartych burzchów.:)

Grouch X

sobota, 12 marca 2016

Andrzej Pilipiuk "Reputacja"

Przedstawiam nowy zbiór opowiadań Andrzeja Pilipiuka. Moje podejście zaczęło się z dziwnie przedwczesną oceną - jakieś... 6/10 ale skończyło się "happyendem" i okrągłą dychą. 

Ciężko mi oceniać opowiadania - nigdy nie czytałam wcześniejszych. Książka wpadła mi dosłownie w ręce, kiedy będąc poza domem nie miałam co robić, a kolega właśnie trzymał ją na poduszce. Polecając - więc zaczęłam przygodę ze Skórzewskim i Stormem (Z tym drugim już planuję drugą randkę, bo właśnie czytam kolejne opowiadania). 

Zbiór prezentuje nam 5 długich opowieści. Jedną z doktorem Skórzewskim, na otwarcie książki, i pozostałe z Robertem Stormem, rozpoczynające cykl opowiadań już do końca. Jak kto woli - moje serducho na słowo Storm bije szybciej - tak wiem, zbyt łatwo zakochuję się w nierealnych postaciach. Czy coś jest ze mną nie tak?!

Miłe zaskoczenie - opowiadania Pilipiuka czyta się niesamowicie smacznie, przygody, mimo że podobne w budowie są niezwykle rozbudowane, ciekawe, innowacyjne, a zakończenia niebanalne. Wszystko czego potrzebuje typowy student do rozluźnienia się jadąc na wykłady autobusem. 

Fantastyczny humor, luźne podejście do stereotypów. No i coś co mnie znowu zaczarowało - główny bohater, absolwent archeologii. Ale chwila, dlaczego tak zachwycam się tymi opowiadaniami? Co tak takiego było?

W skrócie - szukanie przyczyny pewnej zarazy i  przekazu zawartego w szachownicy, Hitler w szklanej kuli - tytuł i jednocześnie treść opowiadania, historia cyrku podczas wojny, ukryty, tajemniczy naszyjnik. Szczerze, trochę jak teorie spiskowe. 

Co ciekawe - wszystko wydaje się być mało fantastyczne, w sensie gatunkowo. Bo przecież zawsze może żyć sobie gdzieś w Polsce archeolog badający tajemnicze przedmioty, odkrywając różne zagadki. Pilipiuk jednak nie pozwala nam zbyt twardo stąpać po gruncie i co może się niektórym wydawać głupie, dziwne, bez sensu - często wprowadza postaci, które odrealniają nam rzeczywistość. Przytajcie, a przekonacie się jakie postaci :)

Zapraszam do czytania! Moja subiektywno-obiektywna ocena to dziesięć książek archologicznych na dziesięć możliwych. 

Sowa 

 

sobota, 27 lutego 2016

Jedz, módl się, kochaj - Elizabeth Gilbert



"Jedz módl się i kochaj" Elizabeth Gilbert to książka, która nie bez powodu porwała serca wielu czytelników na całym świecie i przez długi czas nie schodziła z list bestsellerów. Już na początku dowiadujemy się, że autorka sama jest bohaterką swojej powieści i na dalszych stronach ma zamiar przedstawić nam pewien rozdział swojego życia. Ludzie różnie piszą  o sobie, każdy z nas woli ukryć mniej wygodne fakty, a te lepsze jeszcze trochę podkoloryzować. Z tej książki jednak emanuje niesamowita szczerość, którą bardzo podziwiam, ponieważ Elizabeth odsłania również te najbardziej wstydliwe karty, a przy tym uświadamia nam, że każdy z nas takie posiada i nie ma w tym niczego złego.
            Powieść ta, zgodnie z tytułem dzieli się na trzy cześci, a każda z nich jest innym okresem w życiu bohaterki. Na skraju głębokiej depresji, po niezwykle ciężkich przeżyciach związanych z rozwodem, postanawia oderwać się od przytłaczającego ją nowojorskiego zgiełku i samotnie wyrusza w roczną podróż po świecie. Spędza ją w trzech krajach: we Włoszech, Indiach i Indonezjii. Myślę, że nie jeden z nas miałby poważne wątpliwości związane z decyzją o podjęciu się takiej wyprawy, i nie chodzi mi tu o kwestię finansową, ponieważ Elizabeth jest pisarką i w pewien sposób realizowała swoją pracę za granicą, ale mogłyby nas spotkać przeciwności związane z rodziną, opuszczeniem naszego pozornie stabilnego życia na cały rok. Z jednej strony wszyscy pragniemy podróżować, ale poza brakiem pieniędzy znalazłoby się wiele innych wymówek, które zatrzymywałyby nas przed realizacją tego celu. Ta kobieta podjęła się czegoś, na co wbrew pozorom mało kto miałby odwagę się porwać.
            Elizabeth przez ten rok odkrywa siebie na nowo, dorasta i staje się niezwykle silną kobietą.
Z książką łatwo się zaprzyjaźnić, ponieważ sama autorka przyciąga do siebie ludzi z niezwykłą naturalnością i mimo samotnej wyprawy, nie może narzekać na brak towarzystwa.
 Najpierw we Włoszech odnajduje przyjemność w tak mało wydawałoby się istotnej rzeczy, jaką jest jedzenie. Nabiera sił, ponieważ w Indiach czekają ją ciężkie tygodnie spędzone w aśramie i próby zbliżenia się do... Boga.  Jest to tak doskonale napisane, że myślę, że nawet ateiści nie pogniewają się o tą dosyć obszerną wzmiankę o Bogu w tej książce.  No a w Indonezji... Myślę, że i tak zbyt dużo już tutaj napisałam, a psucie wam przyjemności z czytania, nie jest moim zamiarem.
To jedna z najlepszych książek na długie zimowe wieczory, nie raz wywołuje uśmiech, dodaje pewności siebie... kto wie, może kogoś z was zachęci do wybrania się w podróż razem z Elizabeth?

Za recenzję dziękuję Ani... która też od czasu do czas coś ukradkiem skrobnie do poczytania na swoim blogu, na którego zapraszam!

You Are Made of Stone


niedziela, 21 lutego 2016

Lemony Snicket "Seria niefortunnych zdarzeń groźna grota"

 
  
 Moja ukochana seria książek. Dziękuję, koniec recenzji.

   Na pierwszą część serii trafiłam jakieś osiem lat temu przypadkiem  i od samego początku zakochałam się w grotesce, która tam jest.

   Głównym bohaterami są Wioletka  Baudelaire, Klaus Baudelaire i Słoneczko Baudelaire. Rodzeństwo na początku traci oboje rodziców w straszliwym pożarze ich domu. Trafiają pod opiekę złego Hrabiego Olafa, który pragnie ich fortuny, to jest główny wątek książki.

   Każde z dzieci ma jakąś szczególną cechę,  umiejętność dzięki której łatwo się z nimi utożsamić. Wioletka jest nastoletnim wynalazcą. Myśli w każdej sytuacji logicznie. Klaus kocha czytać książki. Potrafi zapamiętać każdą przeczytaną książkę. Co wiele razy ratowało sieroty z opałów. Słoneczko, które jest jeszcze malutkie ma bardzo ostre ząbki. Potrafi przegryźć wszystko. Ja osobiście najbardziej utożsamiałam się z Klausem przez moje zamiłowanie do książek. Każda postać pojawiająca się w opowieści jest inna. Często, aż nie realna. Antagonista dzieci jest zbiorem złych cech złego złoczyńcy, który źle postępuje (te słowa na "z" są celowym zabiegiem). Historia postaci bardzo wzrusza. Bo to opowieść o trójce sierot, które muszą uciekać przed człowiekiem.

   Autor bawi się słowami w każdej części co bardzo umila czytanie i nie jest to uciążliwe. Przykładem było dużo słów na literę "z". Na początku pisze on bardzo często, żeby odłożyć tę książkę jeżeli nie chcemy płakać przez tragiczną historię sierot. Czasem też tuż przed jakąś akcją możemy przeczytać, że teraz najlepiej odłożyć opowieść i zająć się czymś milszym. Bardzo podoba mi się ten zabieg. 

   Zachęcam gorąco do sięgnięcia po całą serię. Kiedyś sama chciałabym czytać ją swoim dzieciom. Ale tu muszę ostrzec, mimo że to książka dla małych czytelników, często jest pełna zabójstw, walki o przetrwanie i niebezpieczeństw. To też mi się w niej bardzo podoba. Super sprawą jest, że autor zwraca się do czytelnika bezpośrednio przez co można się wczuć w historię.

Polecam!
10/10 Grouch X

środa, 17 lutego 2016

Libster Blog Award III



Dziękujemy bardzo za nominację Turkusowej Biblioteczce . Zapraszamy na jej bloga!

Pora na nasze odpowiedzi :)


***


1. Na co zwracasz największą uwagę przy kupowaniu książek?


GrouchX: Niestety na cenę, bo często mnie nie stać na jakąś tam książkę.

Sowa: Oczywiście na tematykę i fabułę:)


~~~


2.Kto jest Twoim ulubionym autorem? Dlaczego?


GrouchX: Tu nie mogę się zdecydować, więc George Orwell i Lemony Snicket. Pierwszy, ponieważ idealnie oddaje realizm otaczającego nas świata, a drugi, bo kocham groteskowe historie i jego humor.

Sowa: Wojciech Dutka zdecydowanie :) Porwał moje serce przez wspaniały wplot akcji w historię.


~~~


3. Jakie są Twoje pasje?


GrouchX: Czytanie książek z pewnością.

Sowa: Sztuka! Książki! Teatr! Muzyka!


~~~


4. Jaką książkę najchętniej polecasz innym?


GrouchX: Całą serię niefortunnych zdarzeń.

Sowa: Fionavarski gobelin. Fantastyka, ale sposób przedstawienia całości przypadnie każdemu do gustu :)


 ~~~


5. Gdybyś mogła/mógł spełnić jedno swoje marzenie co by to było?


GrouchX: Pojechałabym do Finlandii.

Sowa: Chyba wyruszyłabym z ekipą archeologów badać odnalezione (czysto hipotetycznie ) przeze mnie nowe miasto etruskie.


~~~


6.Co sprawiło, że postanowiłaś/łeś pisać bloga?


GrouchX: Miłość do książek.

Sowa: Jak wyżej :)


~~~


7. Która książka H. Sienkiewicza jest Twoją ulubioną?


GrouchX: Nienawidzę twórczości Sienkiewicza. Krzyżacy to dla mnie dno.

Sowa: Myślę, że najlepiej wspominam “W pustyni i w puszczy”.


~~~


8. Jaki jest Twój ulubiony cytat?


GrouchX: "W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym."

Sowa: Zbyt wiele, abym się mogła zdecydować.


~~~


9. Najgorsza książka, którą przeczytałaś/łeś to.…


GrouchX: Jest ich wiele, teraz sobie przypominam jedynie Krzyżaków.

Sowa: Hm… może... "Łabędzie Leonarda"? Niech okładka i tytuł Was nie zwiedzie…


~~~


10. Jak układasz swoje książki? Masz swoją metodę?


GrouchX: Wielkością. Kocham jak są ułożone według wielkości - to takie piękne.

Sowa: W przeciwieństwie do GrouchX, układ wielkościowy frustruje mnie. W domu układam książki stosikami.



***



A teraz nasze pytania:




1. Ulubiona pora dnia na czytanie?

2. Jaki jest Twój stosunek do okrucieństwa i brutalności w książkach?

3. W jakim bohaterze książkowym zawsze się podkochiwałaś?

4. Pilipiuk czy Sapkowski ? :)

5. Jakiego bohatera miałaś ochotę szybko uśmiercić?

6. Czy wolałabyś/wolałbyś czytać jedną książkę przez całe życie, ale ulubioną, czy cały czas czytać odmienne książki, które jednak nigdy Ci się nie spodobają?

7. Jakiego typu książek nie cierpisz?

8. Czy przeszkadza Ci skrajny realizm w książkach czy może lubisz to?

9.Czy zwracasz uwagę na czcionkę jak czytasz? W sensie czy nie jest za duża albo za mała.?

10. Co sądzisz o pisaniu prozy lirycznym, kwiecistym językiem (patrz, np. Bruno Schulz)



***



A do LBA nominujemy:



Stowarzyszenie Zajęcza Nora

Zaczarowana

Magiel Kulturalny

Zapach Stron

Nie znoszę książek

Zajkowska czyta



Dzięki wielkie za zabawę, zapraszamy do czytania naszych recenzji, komentowania i obserwacji :)


niedziela, 14 lutego 2016

Sam Christer - Dziedzictwo Stonehendge

 Dwa powody, dlaczego przyciągnęło mnie do książki:

1. Stonehendge. Moja fascynacja nieznanym kazała mi zostać przy tym tytule.

2. Głupia reklama z tyłu książki, która podpowiedziała, że jest to proza w stylu Browna. Czeka nas przygoda kryminał, szukanie ukrytego. No przyznaję, że dałam się nabrać. Ale wiecie co? Nie żałuję.


Kamienie są wspaniałe

I mają magiczną moc.

Chorzy do nich jeżdżą

I je obmywają

A wraz z wodą odchodzi ich choroba

Laghamon


Taki wstępniak nas wita.

Na starcie spotyka nas wielowątkowość, którą szybko spróbuję przybliżyć. Mamy głównego bohatera - Gideona Chase'a, przyszłego profesora archeologii. Otrzymał on wiadomość o samobójstwie swojego ojca, który zabrał do grobu mnóstwo tajemnic. Gideon stara się wszystko odszukać, co nie przypada do gustu pewnemu starożytnemu bractwu dla których Stonehendge jest miejscem świętym. Komisarz wydziału śledczego Megan Baker zajmuje się sprawą samobójstwa i zauważa że Gideon wiele faktów ukrywa.

Powieść jednak rozkręca się kiedy poznajemy bogatego Jakea Timberlanda, który nieszczęsnym trafem zabiera swoją znajomą Caitlin na wycieczkę właśnie do... Stonehendge. A dlaczego nieszczęsnym, to już nie powiem :)


Fabuła rozpędza się przez całe 40 stron, a potem mknie przed siebie i nie daje wytchnienia. W szybkim czytaniu pomagają naprawdę krótkie rozdziały. Niektóre mają tylko pół strony. W sumie jest ich 191 na zaledwie 340 stronach. To naprawdę niezły wynik, a skojarzenie od razu idzie w stronę Dana Browna, który również pisze w taki sposób.


Wrażenia gwarantowane. Jest tu dużo kryminału, wiele zwrotów akcji, mało śmiechu. Cieszy mnie aspekt różnych bohaterów, przez co książka nie jest monotonna. Również podoba mi się, że autor dość dużą wagę przywiązał do opisu struktury bractwa i ich rytuałów. Oczywiście to wszystko jest czystą literacką fikcją o czym dowiadujemy się na końcu książki. Cała magia prysła, ale może i dobrze, bo myślę,  że nikt z nas nie chciałby brać udziału w takich rytuałach jakie są opisywane :)


Jak dla mnie książka genialna i jeszcze raz genialna. W szczególności dla zajawkowiczów historii i zagadek.

10/10 Sowa.



poniedziałek, 8 lutego 2016

Wieniedikt Jerofiejew "Moskwa-Pietuszki"

 
 Ta książka całkowitym przypadkiem trafiła w moje ręce. W bibliotece z przyjaciółką z zamkniętymi oczami wybierałyśmy książki. Ja wylosowałam to. Na początku dałam szanse kolejnej książce obsadzonej w Moskwie (od października byłam w Metrze Moskiewskim) ale później zgubiłam sens tej książki.
                           
   Główny bohater to sam autor książki. Jest on alkoholikiem od młodości. I to jest główny wątek książki - alkohol.

   Wieniedikt jest postacią żyjącą w oparach trunków całe dnie. Nie byłam w stanie w żadnej sposób utożsamić się z tą postacią, ponieważ jego porady odnośnie dobrego picia mnie śmieszyły. Mężczyzna opowiada jak należy się zachować pijąc czwartą kolejkę wódki, a jak podczas jedenastej. Przez tą dużą ilość alkoholi Jerofiejew często rozmawia z aniołami. Te pogawędki dają do myślenia, bowiem sprowadzają się do sensu istnienia. Po co tu jesteśmy? Kim jesteśmy? Niestety później bohater wraca do picia. Można by pomyśleć, że upija się przez szarą otaczającą go rzeczywistość.

   Książkę bardzo szybko się czyta. Sama historia nie wciąga, bo brakuje mi tam głównego wątku. Takiego jak na przykład miłość, rodzina. Pojawia się takie coś, ale jako bardzo poboczny element.

   Recenzja krótka, bo książka nie przypadła mi do gustu. Nie zachęcam do przeczytania tej historii. Chyba, że ktoś poszukuję rad na temat odpowiedniego picia alkoholu, aby nie poczuć się smutnym zbyt szybko. Odrzuciło mnie praktycznie wszystko w tej książce. Jedyne co mnie delikatnie urzekło to ukazanie problemu alkoholizmu z lekko zabawnej strony.

Moja ocena 2/10


Grouch X

środa, 27 stycznia 2016

Dmitry Glukhovsky "Metro 2035"


  Obniżone oczekiwania co do treści - to mi towarzyszyło, gdy zaczęłam czytać trzecią część opowieści o ludziach żyjących w Moskiewskim metrze. Ale kolejnym razem Dmitr mnie zaskoczył.

   "Metro 2035" zaskakuje jednym słowem. Główny bohater, którym ponownie jest Artem postanawia po raz drugi już w ciągu swojego krótkiego życia uratować metro. Co oznacza kolejne tarapaty dla niego i całego społeczeństwa. Czarny, bo takie nazwisko przyjął nasz protagonista chce udowodnić mieszkańcom metra, że istnieje życie poza nim.

   Naszego umęczonego istnieniem Artem'a można porównać co raz bardziej do osoby z poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Tęskni on za tym co utracił w wieku czterech lat czyli prawdziwym życiem na powierzchni. Przez to wszystko zachowuje się on co raz bardziej nieracjonalnie. Jednak wzbudził moją sympatię właśnie przez swoje "pakowanie się w problemy" na każdym kroku. Dzięki temu autor zgrabnie popycha fabułę do przodu,bowiem każda zagwozdka rozwija nowe wątki. Artem jest, także romantykiem czego w ogóle się nie spodziewałam. Z jednej strony traktuje chłodno własną żonę Anię, a z drugiej zakochuje się w młodziutkiej prostytutce na jednej ze stacji. Sam siebie nie posądzał o to, że potrafi "rozpalić" w sobie uczucia. Co pokazuje jak wiele oblicz posiada główny bohater powieści. W książce jednym najbardziej zauważalnym nurtem jest naturalizm. Samo życie w metrze jest obdarte z pięknej otoczki. Pokazuje nam gołe i krwawe życie ostatnich ludzi.

   Opowieść jest napisana bardzo przystępnym językiem, czasami autor rzuci "kurwą". Chociaż w jednym przypadku wręcz nie da się czytać ze zrozumieniem dialogów między Artem a Loszą. Apostoł, bo tak nazywany jest Losza ma problemy z nadmiernym wypowiadaniem "ł" irytuje to bardzo. Jest wiele nawiązań co do historii samego ZSSR, a także do wielu układów politycznych. Takich jak faszyzm. Uważam, że taki smaczek niezwykle ubarwia historię. 

   Tę część bardzo polecam każdemu nawet tym, którzy rozpoczynają przygodę z Metrem. Dlatego, że można czytać tak jakby od tyłu, od trzeciej części. Taki myk:) Urzekło mnie zdecydowanie jak w całej serii nawiązania do  wydarzeń historyczno-politycznych, a także oprawa graficzna akurat w edycji limitowanej. Piękne obrazki pokazujące wydarzenia opisane na kartkach książki. Mają klimat. Czekam czy autor podejmie się może czwartej części bowiem czuję niedosyt. 

Moja ocena 9/10

Grouch X

środa, 13 stycznia 2016

Becca Fitzpatrick - Black Ice

Black Ice to powieść przygodowo-thrillerowo-romansowa. Nie ma w tym złożeniu żadnego przegięcia, ewentualnie można wyciskać inne gatunki do pełnego opisu książki, ale nie zrobię tego aby móc rozwinąć recenzję. 

  Jest to nowa książka Beccy Fitzpatrick autorki sagi „Szeptem” którą omijałam szerokim łukiem ze względu na umiejscowienie jej niebezpiecznie blisko „Zmierzchu”, który zwyczajnie znudził mi się i już nie było na niego zajawki. Przyznam się bez bicia, że może ten osąd padł zbyt szybko, ponieważ Black Ice zaskoczył mnie pozytywnie o czym zaraz napiszę. 

  W skrócie – główna bohaterka planuje wyjazd w góry wraz ze swoją przyjaciółką. Nieoczekiwanie są zmuszone jednak do przebywania wraz z bratem przyjaciółki, a równocześnie byłym głównej bohaterki. Ta odgryza się byłemu kłamiąc o nowym chłopaku, który tak naprawdę jest obcym mężczyzną, a którego dziwnym trafem spotykają w górach, gdy szukają pomocy przed śnieżycą. 

  Po takim wstępniaku, mimo że smacznie napisanym, powoli odechciewało mi się czytać –
 nie przepadam za romansami. Love story dla nastolatek mnie nie pociąga, jednak cały czas w dobroci mego serca dawałam lekturze jeszcze „rozdział szansy”, aż pospolite sercowe problemy zaczęły się przeradzać w coś głębszego, od wspomnień z dzieciństwa głównej bohaterki po morderstwa i próbę przeżycia w skrajnie podłych warunkach. No, takie coś lubię. 

 Dzięki sporej ilości wspomnień przytaczanych przez główną bohaterkę – Britt – możemy poznać bliżej wszystkie postaci. Poza tym w późniejszych fazach książki otrzymujemy bardzo głęboką lekcję o zaufaniu. Myślę, że chociażby ze względu na nią ten tytuł powinien zostać przeczytany przez młodych ludzi (chociaż przez tych starszych też). 

 Dzieło czyta się szybko, smacznie i ani się człowiek obejrzy już jest w połowie. A chwilę później czyta końcowe podziękowania. Osobiście z książką mam same dobre wspomnienia. Barwni, odmienni bohaterowie, każdy z innym rysem psychologicznym. Miła powieść na długie wieczory i noce. Polecam. Sowa 10/10

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Bestiarium - Tomasz Różycki

Sen. W owym słowie mogłabym przedstawić całość. Właśnie tym jest dzieło Tomasza Różyckiego. Jeżeli smuci Cię fakt, że tak wielu snów nie zapamiętujesz, albo, że fakty i wydarzenia w nich są niejasne i niespójne, myślę, że to książka dla Ciebie. Ponadto jeżeli jesteś zakręcony na punkcie surrealizmu i oniryzmu - powinieneś ją przeczytać.

Główny bohater budzi się w śnie spragniony i niczym przy morderczym kacu - szuka wody. I tym rozpoczyna się niezwykła przygoda w krainie snu.

"Obudziłem się, jakby zawołany, zdrętwiały i brakowało mi zaraz ręki, nogi lub innej, nieznanej kończymy. Zrzuciłem ciężar nocy z siebie, a mrok z westchnieniem głuchym stoczył się na podłogę. Wstałem z popiołów pościeli [...] żeby szukać wody."

Spotykamy różnych ludzi, np. prababkę Apolonię, którą odebrałam osobiście jako niespełna rozumu (ale to tylko mój odbiór), wuja Jana, który oprowadza nas po swojej... fabryce? Fabryce barszczu? Kuchni? Ciężko mi było jednoznacznie stwierdzić, w końcu to sen. Potem okazuje się, że zbiera również butelki z duszami ludzi. Kiedy przystawiło się gwint takiej do ucha słychać było ostatnie słowa danej osoby. W międzyczasie dowiadujemy się też o nadchodzącym potopie i budowaniu arki. Więcej nie opowiem aby nie zdradzić zbyt wiele.

Całość zamyka się w niewielkim formacie, bo raptem dwieście stron nie można nazwać prozą niekończącą się. Co mnie przyciągnęło do takiej książeczki, gdzie zazwyczaj mój wzrok pada na ciężkie tasiemce?  Myślę, że zestawienie niewinnej grafiki na okładce i budzącego niepokój tytułu. Tego typu groteski zatrzymują i każą przeczytać chociaż pierwsze strony.

Powyższy cytat, choć skrócony, przedstawia jak plastycznie operuje autor słowem. Tomasz Różycki jest głównie poetą, przez co prozę czyta się zadziwiająco przyjemnie, jakbyśmy smarowali miękkie masło na cieplutkim chlebku. Przeczytane słowo na kartce spisane przez Różyckiego po prostu "rozpływa się w uszach".

W książce nie brakuje spowolnienia akcji jak i gwałtownego galopu w przestworza absurdu. Rzadko spotykam powieść surrealistyczną, jednak jestem tym tytułem zachwycona i polecam go jako dosłowne odejście od rzeczywistości. Zapewniam, że nie zapomnicie szybko przygód jakie przeżyjecie wraz z główynym bohaterem. Obniżę ostateczną ocenę ponieważ natłok oniryzmu wprawił mój umysł w dziwny stan w którym to po pewnym czasie przestawałam rozumieć cokolwiek. Słowem - musiałam dawkować książkę po małych rozdziałach.  Pozdawiam i Szczęśliwego Nowego roku - Sowa. 9/10