poniedziałek, 4 stycznia 2016

Bestiarium - Tomasz Różycki

Sen. W owym słowie mogłabym przedstawić całość. Właśnie tym jest dzieło Tomasza Różyckiego. Jeżeli smuci Cię fakt, że tak wielu snów nie zapamiętujesz, albo, że fakty i wydarzenia w nich są niejasne i niespójne, myślę, że to książka dla Ciebie. Ponadto jeżeli jesteś zakręcony na punkcie surrealizmu i oniryzmu - powinieneś ją przeczytać.

Główny bohater budzi się w śnie spragniony i niczym przy morderczym kacu - szuka wody. I tym rozpoczyna się niezwykła przygoda w krainie snu.

"Obudziłem się, jakby zawołany, zdrętwiały i brakowało mi zaraz ręki, nogi lub innej, nieznanej kończymy. Zrzuciłem ciężar nocy z siebie, a mrok z westchnieniem głuchym stoczył się na podłogę. Wstałem z popiołów pościeli [...] żeby szukać wody."

Spotykamy różnych ludzi, np. prababkę Apolonię, którą odebrałam osobiście jako niespełna rozumu (ale to tylko mój odbiór), wuja Jana, który oprowadza nas po swojej... fabryce? Fabryce barszczu? Kuchni? Ciężko mi było jednoznacznie stwierdzić, w końcu to sen. Potem okazuje się, że zbiera również butelki z duszami ludzi. Kiedy przystawiło się gwint takiej do ucha słychać było ostatnie słowa danej osoby. W międzyczasie dowiadujemy się też o nadchodzącym potopie i budowaniu arki. Więcej nie opowiem aby nie zdradzić zbyt wiele.

Całość zamyka się w niewielkim formacie, bo raptem dwieście stron nie można nazwać prozą niekończącą się. Co mnie przyciągnęło do takiej książeczki, gdzie zazwyczaj mój wzrok pada na ciężkie tasiemce?  Myślę, że zestawienie niewinnej grafiki na okładce i budzącego niepokój tytułu. Tego typu groteski zatrzymują i każą przeczytać chociaż pierwsze strony.

Powyższy cytat, choć skrócony, przedstawia jak plastycznie operuje autor słowem. Tomasz Różycki jest głównie poetą, przez co prozę czyta się zadziwiająco przyjemnie, jakbyśmy smarowali miękkie masło na cieplutkim chlebku. Przeczytane słowo na kartce spisane przez Różyckiego po prostu "rozpływa się w uszach".

W książce nie brakuje spowolnienia akcji jak i gwałtownego galopu w przestworza absurdu. Rzadko spotykam powieść surrealistyczną, jednak jestem tym tytułem zachwycona i polecam go jako dosłowne odejście od rzeczywistości. Zapewniam, że nie zapomnicie szybko przygód jakie przeżyjecie wraz z główynym bohaterem. Obniżę ostateczną ocenę ponieważ natłok oniryzmu wprawił mój umysł w dziwny stan w którym to po pewnym czasie przestawałam rozumieć cokolwiek. Słowem - musiałam dawkować książkę po małych rozdziałach.  Pozdawiam i Szczęśliwego Nowego roku - Sowa. 9/10

6 komentarzy:

  1. Zjawisko oniryzmu zawsze mnie intrygowało i w jakimś stopniu przyciągało do siebie. Ma w sobie tę magię związaną z wyobraźnią śniącego. Zdecydowanie jestem zachęcona do tej książki, już dodaję do listy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo... to chyba pozycja dla mnie :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. To może być naprawdę ciekawe!
    Jak tylko gdzieś na nią trafię to na pewno przeczytam :)

    Pozdrawiam
    http://zapachstron.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że ta książka może być na prawdę ciekawa. Jak tylko znajdę czas to na pewno po nią sięgnę.
    Zapraszam na mojego nowego bloga: czas-dla-ksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam, ale wydaje się naprawdę ciekawa!

    merows.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Myslę, że to ksiażka dla mnie *,*

    Pozdrawiam,
    Księgarz Cmentarny

    OdpowiedzUsuń