
Rok 1984 nie jest zwyczajną książką. Należy do tych, po których przeczytaniu masz ochotę patrzeć tępo w ścianę popijając czystą ze szklanki. No, ewentualnie z gwinta. Jest to oczywiście komplement, ponieważ tak szokujące wrażenie wywarło na mnie dzieło.
Będąc fanatycznym wielbicielem tytułów łączących wszystkie kochane przeze mnie gatunki, zadaję sobie pytanie jak mogłam przejść obok "Roku" nie tykając go.
Przy wędrówce przez Londyn i jego angielski socjalizm towarzyszy nam Winston, członek jedynej słusznej partii. Popełnia on jednak "myślozbrodnię", czyli sprzeciwia się narzucanej ideologii. Prosta fabuła? Dorzućmy do tego całkowitą inwigilację. Teleekrany rejestrujące każdy szept oraz całe mieszkania. Plakaty "WIELKI BRAT PATRZY". Obowiązkowe uczestnictwo w "Dwóch Minutach Nienawiści". Nie wspomnę już... a czekaj, wspomnę. O tajemniczych zniknięciach ludzi, którzy zagrażają ustrojowi. Nie trzeba chyba tłumaczyć co się z nimi dzieje?
Wielkie wyrazy szacunku dla Orwella. Na niewielkiej ilości stron przedstawił wyczerpująco ANGSOC, zawierając wszystkie najpotrzebniejsze aspekty tych rządów. Szczerze, to dowiedziałam się więcej, niż z podręczników do historii. Z chęcią podpisałabym petycję o wprowadzenie 84' do kanonu lektur obowiązkowych.
Nie zapominajmy, że zadaniem tej książki było przedstawienie sposobu myślenia jednostki i jej przemian. Moim zdaniem - misja wykonana rewelacyjnie. Tego, jak codzienność przystosowuje ludzi do życia w takiej sytuacji nie opisze tym bardziej żaden podręcznik.
Recenzja krótka. Przepraszam, nie stać mnie na więcej przez wspomniany wyżej szok. Niech brak głębokich porównań i wnikliwych analiz będzie uznaniem i recenzją samą w sobie. Radzę przeczytać każdemu, kto jeszcze tego nie zrobił, a jawi się do mądrych książek.
Oczywiście 10/10
Sowa.