środa, 30 grudnia 2015

Dmitry Glukhovsky "Metro 2034"

 
Gdy pierwsza część serii zapiera Ci dech w piersiach i pokazuje, jak świetne mogą być książki obsadzone w postapokaliptycznym świecie, to do kolejnej odsłony ma się ogromne oczekiwania. A jednak tym razem spotyka Cię rozczarowanie.

Autorem drugiej części jest Dimitry Glukhovsky, który kolejny raz przenosi nas w ciemne tunele Moskiewskiego metra. Tym razem rok później od akcji pierwszej odsłony. 
   
Głównym wątkiem jest sytuacja na Sewastopolską gdzie obecnie trwa obrona przed zdradzieckimi wodami gruntowymi i stworami pełznącymi z okolicznych, porzuconych stacji. Atmosfera na stacji jest bardzo napięta, ponieważ od kilku dni nie wraca silnie strzeżona karawana kupiecka.  Kolejni ludzie wysyłani na jej poszukiwania także nie wracają. Naczelnik stacji jest zmuszony wysłać trzech zwiadowców. Jednym z nich jest Hunter przyjaciel Suchego, który został uznany za martwego rok temu, zabiera on ze sobą bajkopisarza Homera. Są to dwa przeciwieństwa. Hunter myśli tylko o tym, aby zabić każdego napotkanego, a Homer kieruje się uczuciami i swoją misją, którą jest spisanie tej podróży. Po drodze spotykają młodą Saszę, która jak się okazuję podczas napadu na inna stację potrafi poskromić rządzę krwi Huntera. Wyprawa całej grupy pełna jest potworów, uczuć i krwi.

To tyle. Książka zawiodła mnie praktycznie na całej linii. Oczekiwałam kolejnych "przygód" Artema, który owszem pojawia się, ale tylko może na maksymalnie pięć stron i to nie jest jakoś bardzo ważna rola. Przemierzanie metra z wiecznie milczącym Hunterem jest bardzo męczące. Chciałam porzucić książkę już w połowie. Powstrzymałam się tylko dlatego, że czekałam na jakaś akcje z Artemem. Autor kompletnie porzucił wątek WOGN. Nie wiadomo co się dalej stało ze stacją. 

 Reasumując część, jak to się mówi "dupy nie urywa".



Moja ocena 5/10
Grouch X

środa, 23 grudnia 2015

Wojciech Dutka - Krew Faraonów

Przed państwem stoi kolejna w zbiorze powieść Wojciecha Dutki. Myślę, że spotkanie nie było przypadkowe, ponieważ niczego się nie spodziewając poszłam do biblioteki i natrafiłam na nią jak zwykle na półce z taniochami. Wzięłam ją w ciemno zakładając geniusz...

....i nie pomyliłam się.
Autor przenosi nas w okres starożytnego Egiptu. Poznajemy młodego Anchnuma, przybywającego do Teb aby kształcić się na kapłana oraz Ursilisa - niewolnika z domu w którym Anchnum się zatrzymał. Szybko łączy ich przyjaźn, a przez pewne nadchodzące zagrożenie zmuszeni są uciekać, daleko daleko z Egiptu.

Mając świadomość, że jest to pierwszy tytuł napisany przez pana Dutkę, do wszelkich krytyk podeszłam z dystansem (w sumie to nie ma czego krytykować).

Autor wyraznie rozpoczął liczne próby dosłownego przenoszenia współczesnego świata w uniwersum starożytnego. Świadczą o tym chociażby znane nam powiedzonka rzucane na codzień, a ciut przerobione, np.:
"Fenicjanie zawsze byli ludem chciwym i zawistnym, są jak hieny czatujące na nowo narodzone koźle gnu". Potem takie zabiegi zostały zredukowane do minimum, a akcja książki całkowicie już starożytna, pomknęła przed siebie.

Przez powieść przeplata się wiele różnych charakterów. Mimo, że osobiście nie znalazłam ideału męskiego, to znalazłam wielu ciekawych ludzi, przyjaciół. (Główny bohater za to wydał mi się straszną marudą przez co niezbyt go lubiłam, ale to moja opinia).

Dzieło przez pierwsze strony zapowiada plastyczną powieść pełną przygód, z radzeniem sobie z przeciwnościami losu, jednak strona po stronie to przeświadczenie się troszeczkę topi, aż nagle człowiek zorientuje się, że jest to historia o życiu. O tym jak losy potrafią się dziwnie potoczyć. Książka wcale nie jest kolorowa, a przy końcu dzieje przysłowiowy rozpied... bałagan. Zwróciłam uwagę też na ciekawe przedstawienie dwóch typów kobiet. Jedna jest rozwiązła i nie reprezentuje sobą dobrych wartości. Druga natomiast potrafi prawdziwie kochać, jest wierna i szczera. Uważam to za dobre zestawienie, tym bardziej, że owe panie nie są postawione perfidnie obok siebie, wręcz natrętnie, a dostrzeże je uważny czytelnik.

W drugiej części powieść przygodowa przeobraża się w taką mini egipską "Grę o tron" ze względu na sporą sieć intryg, knowań i spisków. Szczerze to idzie się w tym wszystkim pogubić, chociaż pewnie odebrałam to tak przez czytanie książki na wykładach, a nie w domowym zaciszu.

Całość jak zwykle u Dutki pozytywnie. Serdecznie polecam dzieło dla fanów historii. Osobiście czekam niecierpliwie na kolejne tytuły tego autora.
9/10

SOWA


P.S. Wesołych świąt, góry książek do czytania, trafiania na same dobre tytuły, masy czasu na ich  czytanie i świętego spokoju, żeby nikt Wam w ich delektowaniu nie przeszkodził :)





niedziela, 20 grudnia 2015

Dmitry Glukhovsky "Metro 2033"

Moja ostatnia recenzja była 17 września i od tej pory Maruda X milczy. A spowodowane to było zaczęciem pracy i równoczesnym chodzeniem do szkoły. Więc ze wstydem się przyznaje, iż prawie dwa miesiące czytałam tą świetna książkę jaką jest "Metro 2033".

    O  książce niestety dowiedziałam się dopiero po tym, jak ktoś opowiedział mi fabułę gry, która dobrze odwzorowuje wydarzenia z powieści. Dwa lat się zbierałam się do przeczytania. Autor opowiada historię postapokaliptycznej Moskwy. Dimitry Glukhovshy zaczął pisać powieść jako nastolatek. Jego inspiracją były codzienne podróże do szkoły właśnie Moskiewskim metrem.

   Akcja toczy się pod Moskwą a dokładniej w opuszczonym metrze, które jest jedynym i największym schronem przeciwatomowym. Głównym  bohaterem jest Artem, młody wciąż dorastający mieszkaniec stacji WOGN. Został on wychowany przez ojczyma Suchego. Życie na tej stacji jest całkiem dostatnie. Ludzie żywią się mięsem i piją napar z grzybów. Mieszkańcy, aby lepiej się czuć wmawiają sobie, że napój smakuje przepysznie niczym najprawdziwsza herbata. Stacja często bywa atakowana przez czarnych, stwory żyjące na powierzchni zniszczonej po wybuchu bomby atomowej Moskwy. Artem wyrusza w podróż przez metro, wierzy on, że uda mu się znaleźć pomoc dla WOGN. Bo jeżeli ta stacja padnie to po niej upadnie całe metro. Na początku samotnie podróżuje między stacjami. Każda z nich różni się od poprzedniej. Bywają i te gęsto zaludnione i całkowicie puste. Istnieje kilka pięknych i bogatych stacji, a także wiele takich gdzie matki potrafią sprzedać komuś swoje dziecko, aby mieć co jeść.  Wiele miejsc zostało opanowanych przez produkty uboczne wojny atomowej. Ludzie muszą z nimi walczyć o miejsce w tym skażonym świeci przez cały czas. Kilkanaście z tuneli nigdy nie zostało odkrytych przez człowieka. Na powierzchnie wychodzą tylko stalkrzey. To dzięki nim wiele stacji może przetrwać. Metro jest niczym żywy organizm. Posiadający własne frakcje takie jak Hanza, Linia Czerwona czy Czwarta Rzesza. Każda z tych wielkich linii walczy wzajemnie ze sobą o większe wpływy. I ten świat nie jest pozbawiony religijnych fanatyków. Niektóre stacje zostały opanowane przez wyznawców szatana, Wielkiego Czerwa.  Artem próbuje się dostać do Polis, stacji owianej wręcz legendą. Jest to "ostatnie miejsce na Ziemi, gdzie ludzie żyją jak ludzie. Gdzie nie zapomnieli jeszcze co to znaczy »człowiek«, i jak właściwie to słowo powinno brzmieć”. Polis przez ojczyma bohatera jest nazywanym Miastem. Tam życie wygląda dużo lepiej niż na innych ciemnych, brudnych i zniszczonych stacjach.
   
    Reasumując jest książką zachwycona. Autor świetnie wprowadza w klimat, bardzo podobają mi się wątki polityczne, które nadają całemu metru realności. Główny bohater jest wręcz wielowymiarowy.Raz jest silny i pewnym siebie mężczyzną, żeby kolejnym razem struchleć na widok ciał ludzkich. Świat jako zgliszcza po wybuchu bomby atomowej to może już nie taki nowy pomysł ale Dmitr pokazał go po mistrzowsku. Owszem w kilku miejscach trochę książka była przeładowana opisami ale nie było tego, aż tak dużo. Mimo, iż akcja dzieje się w 2033 roku to można znaleźć wiele podobieństw do dzisiejszych czasów. Co też jest bardzo ciekawe. Książka kierowana do każdego fana antyutopijnych światów opanowanych przez potwory.


Moja ocena 10/10
Grouch X

sobota, 21 listopada 2015

Adam Przechrzta - "Chorągiew Michała Archanioła"

Kolejna pozycja z serii "Raz się żyje, kupuję w ciemno." I tak między Bogiem, a prawdą, to po prostu rzuciła mi się w oczy na kiermaszu tanich książek w bibliotece. Nazwisko pierwszy raz dotknięte, więc tym bardziej byłam ciekawa.

Ciężko określić, o czym jest książka, tak aby nie rozpisywać się w kilku akapitach, a zmieścić się w paru słowach. Powiedziałabym, że jest mniej więcej o młodym profesorze historii, mającym kontakty z mafią i rosyjskim Specnazem. Nożownik z zajawką do alchemii, który zostaje wybrany na chorążego Michała Archanioła. 
Do całej tej "sałatki" wątków, dokładana jest trudna przeszłość bohatera i wątek miłosny. Skomplikowane? Ach.. Gdzie tam...

Czytając zastanawiałam się, jak jedna, raptem 400. stronicowa książka może pomieścić tyle wszystkiego nie tkwiąc na siłę i niepotrzebnie, ale autor poradził sobie z tym elegancko, jakby w życiu nie zajmował się niczym innym, jak płynnym przeplataniem wątków. Nagłe przejścia z pola bitwy, do sali wykładowej nie wprawiają nas w mętlik, a bardzo urozmaicają dzieło, które samo w sobie jest bogate. I co ważne - nie zanudzisz się czytając.

Wątek miłosny, chociaż był do przewidzenia, wcale nie jest banalny. Przmyślenia bohatera wydają się być naprawdę życiowe, a opisywane rozterki, niepewności czy namiętności nie są przerysowane i idealistyczne. Zostaje przedstawiona miłość, gdzie problemem staje się wojsko...

Sam główny bohater jest tym typem faceta, w którym się zakochujesz i żałujesz, że szukać takich jak ze świecą. Jestem wybredna co do głównego bohatera, w końcu ma nam on towarzyszyć przez całą podróż jaką jest 400 stron książki, a jak niezbyt się dogadujemy, no to taka trochę "lipna randka".

Książkę świetnie się czyta, jest humor, jest powaga, jest akcja i czas na pogaduszki przy ciastku ( czy wódce, w końcu to rosyjski Specnaz...). Polecam ją szczególnie jako rozluznienie, np. pomiędzy nauką. Działa, sprawdzone :) Książka oczywiście 10 na 10.

SOWA

A to tak w ramach niedawnych zamachów w Paryżu:

piątek, 13 listopada 2015

John Flanagan "Turniej w Gorlanie"

Przedstawiam Wam... ( z powątpieniem zerkam na półkę i liczę tomy ) trzynastą już część "Zwiadowców".  Co prawda, jest to prequel, jak sama nazwa wskazuje [wczesne lata] jednak to nic nie zmienia. Bite 13-cie tomów o przygodach grupy wykwalifikowanych ludzi.

Nazywają się oni Królewskimi Zwiadowcami, mieszkają w chatkach na uboczach wsi, są mistrzami łucznictwa i kamuflażu. Potrafią nawet rozmawiać ze swoimi koniami. No dobra, nie dosłownie.

Tak czy siak - dla młodzieży tematyka idealna aby zainteresować się czytelnictwem, aby dać się złapać na nieodwracalną miłość do książek. Szczerze, to mimo tego, że lubiłam czytać jako dzieciak, i zawsze coś tam czytałam, to dopiero seria "Zwiadowcy" uzależniła mnie do końca.

Ile razy można odgrzewać tego samego kotleta? Niech będzie i 13 razy ( w wywiadzie z autorem czytałam, że będzie jeszcze druga część "wczesnych lat" i kolejna, z serii "Zwiadowcy", mój portfel płacze). Jak długo można wymyślać przygody tym samym bohaterom? I w ogóle jak długo można tworzyć na płaszczyznie tego samego uniwersum? Przecież seria Johna Flanagana "Drużyna" toczy się również wśród postaci poznanych w Zwiadowcach. Jeżeli nie znacie odpowiedzi na te pytania, to wyżej już wymiony Flanagan swoim przykładem i upartym pisaniem pokazuje, że można!

I co ciekawe? Nie jest złe. Biorąc pod uwagę, że jest to już któraś tam jego książka i idący za tym fakt rozwoju pióra - książka pozostaje w klimacie pierwszej części napisanej w 2004 roku. (Tak, tyle już lat minęło.) Nadal powieść jest owiana delikatnością i niewinnością, brak drastycznych scen, najokropniejsze przekleństwo to coś w stylu "osz w mordę!", a bohaterowie są prawi i szlachetni. "Tutniej w Godlanie" na szczęscie nie został pozbawiony humoru, tzn. smaczków od autora,  tak uwielbianych w Zwiadowcach przeze mnie. Elementy takie jak: ponury Halt czy głupkowaty Crowley plus ich kłótnie o sposoby parzenia kawy, młodszym czytelnikom pozwolą pokochać ich jeszcze bardziej, a mi przypomnieć sobie miłość do Zwiadowów, w wyrazie małego sentymentu. 

W książce poruszone są dość ważne problemy, np. niesprawiedliwość, oszustwa czy alkoholizm. Autor poprzez głównych bohaterów jasno przekazuje zasady moralne, mówiąc jasno co jest dobre, a co złe. Myślę, że to mądre posunięcie, dać taką książkę dziecku do czytania, bo w sumie, to sposób omówienia owych zagadnień był nieco banalny.

Wady? Szczerze, to miałam nadzieję, że wątek rozpięty na długości całej książki, skończy się jeszcze w zawiasach okładki. O właśnie! Okładka. Czy tylko ja mam wrażenie, że w porównaniu ze "Zwiadowcami", to jest jakąś nieudaną próbą? Która przez przypadek wkradła się w nocy w wydawnictwo?

To chyba już wszystko na temat nowych Johnów Flanaganów na półkach sklepowych, a na koniec mały żarcik. Byłam w bibliotece i przechodząc przez młodzieżówki, narknęłam się na coś takiego:



























A niech będzie i horror, w sumie wizja bycia przebitym skrzałą nie jest przyjemna. :)

Całość jakoś 8/10

Sowa

środa, 14 października 2015

Andrzej Pilipiuk - Oko Jelenia - Droga do Nidaros

Słyszałam sporo o sławnym Pilipiuku. Wiele osób przeczytało - kończąc na bardzo pozytywnych ocenach, a ja dalej chyliłam czoła i omijałam go szerokim łukiem. Szukając czegoś do poduszki w bibliotece natrafiłam na dwie szerokie półki tylko z jego dziełami, więc chcąc nie chcąc dłoń sama wybrała książkę.

Oko Jelenia jest dziełem niezwykłym. Całokształt wskazuje na typową fantastykę, a treść zbija nas z tropu i znajdujemy się w XXI wieku... podczas apokalipsy przeprowadzanej przez obcych!

Science-fiction? Nic bardziej mylnego. Atak obcego powoduje, że główny bohater przenosi się do roku 1559 z dziwną misją zleconą przez spotkaną tam, mówiącą Łasicę.

Spokojnie, już koniec spojlerów :)

Przeżywamy  ciekawe przygody godne XVI-ego wieku. No... w sumie to nie wiem czy takie ciekawe, bo opisywane są tam prześladowania chrześcijan w Norwegii, słabe warunki życia mieszkańców, choroby, bieda i głód.

Pilipiuk doskonale poradził sobie ze zbudowaniem trudnego klimatu. Może to kwestia odkrywania świata dawnego wraz z głównym bohaterem, który nie mając ani grosza musi przeżyć. Zamienia się to w pewien survival z XVI stulecia. Nie zostały pominięte kwestie rozpalenia ogniska czy też obrzydliwego jadła jakim dysponowało chłopstwo.

Nasze kolorowe ciepłe wyobrażenie drewnianych karczm i tawern, gdzie w kominku tańczą płomienie, świnka już się rumieni, a oberżysta nalewa z beczek pyszne piwo... ulega przekształceniu, żeby nie powiedzieć boleśnie - zabiciu. Według autora po stołach biegały karaluchy, strawa była bynajmniej zjadliwa, a piwo nie będące "rozwodnionymi kocimi sikami" zostało zarezerwowane jedynie dla wyżej klasy. Taki realizm nie jest zły! Daje dużo do myślenia i co najważniejsze - przecież tak właśnie było...

Bardzo podobał mi się aspekt teologiczno-filozoficzny zawarty w dziele. Często pakowały się rozmowy między bohaterami "co się dzieje z ich duszami?" i często planowali zmienić historię chociażby chcąc zbudować samolot albo lokomotywę. Czy to im wyjdzie? Przekonam się może w kolejnej części.

Nie wspomnę już, albo no dobra.. wspomnę o dobrym zbudowaniu bohaterów i ich psychiki. Zwracam na to sporo swojej uwagi i krytycznym okiem stwierdzam, że zaprzyjaźniłam się z bohaterami przez co zostałam przyciśnięta co muru i muszę przeczytać kolejną część :)

Ta pozycja przekonała mnie do pana Andrzeja. Żałuję, że wcześniej nie sięgnęłam poń, straciłam dużo, mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Mój wyrok to... A niech będzie 10/10

Sowa

czwartek, 17 września 2015

Sasha Grey "Klub Julietty"

 
 Jeżeli ktoś śledzi różne  doniesienia w internecie na pewno nie umknęło jego uwadze, że gwiazdka porno wydała książkę. Ja właśnie byłam taką osobą. Gdy tylko się dowiedziałam pomyślałam "może być ciekawie".

"Klub Julietty" to erotyczna wersja "Podziemnego kręgu". Autorkę książki wiele osób może znać z jej filmów dla dorosłych albo z memów. Jeżeli ktoś jej nie zna to po prostu jedna z wielu aktorek pornograficznych.

Sasha przedstawia nam historię Catherine, która jest studentką filmoznastwa. Po cichu fantazjuje o swoim nauczycielu, ma kochającego chłopaka i sny pełne erotycznych uniesień. Poznaje i zaprzyjaźnia się z Anną. Jest ona przebojowa, pewna swojej seksualności. Zaczyna wciągać główną bohaterkę w mroczny świat. Ten świat można śmiało porównać do kolejki górskiej. Raz się śmiejesz a raz boisz się o swoje życie. Taka właśnie jest przygoda Catherine.

Książką jest napisana lekkim piórem przez co "pochłania" się ją wyjątkowo szybko. Podobała mi się bardzo fabuła to było dla mnie coś innego. Tajemne kluby ociekające seksem. Autorka używała często śmiesznych porównań  na przykład "jej brodawki od zawsze miały kolor różowy jak łosoś". Nie jest to jedynie  powieść o "pieprzeniu" ale Grey wnika też w psychikę ludzką. Stara się tłumaczyć podstawy fetyszy. Drobiazgowo opisuje uczucia cielesne głównej bohaterki. Co jest dużym plusem w literaturze erotycznej.

Reasumując polecam tę książkę osobom, które lubią literaturę erotyczna bo jest to coś innego niż typowe erotyki, a także polecam osobom, które nigdy nie miały styczność z tym odłamem literatury.

Moja ocena 9/10

Tytuł: Klub Julietty
Autor: Sasha Grey
Rok wydania: 2013


Grouch X


poniedziałek, 14 września 2015

Kulturalna Mapa TAG



Do tego TAGu zostałyśmy nominowane przez Blue Spark http://blue-spark-books.blogspot.com/  Bardzo dziękujemy

1.       Znajdujemy się na północnych krańcach świata. Kto przetrwa mroźną, wieczną zimę?
Zdecydowanie Jack z „Mechanizm serca” . Nie miał prawdziwego serca przez co nawet zimna nie czuł, a poza tym urodził się w najzimniejszy dzień na ziemi. - Grouch X
2.       A teraz pora na podróż nad szumiące wodospady. Jak sądzisz? Kto mieszka w jaskini pod wodospadem?
Wioletka, Klaus i Słoneczko z „Seri Niefortunnych zdarzeń”. Pewnie kolejny raz ukrywają się przed Olafem. -Grouch X
3.       Powoli zbliżamy się do końca podróży. Trafiamy na spotkanie istot fantastycznych. Kto pierwszy rzuca ci się w oczy przy ognisku?
Oczywiście nikt inny niż lios alfarowie, czyli elfy wprost z Fionavaru. -Sowa
4.       Ostatni przystanek. Jesteśmy na ziemi, w której teren jest nieodpowiedni, by zostały tu na dłużej jakiś cywilizacje. Kto może tu mieszkać? Kto sobie poradzi w zbudowaniu tymczasowego domu?

Jestem pewna, że najbardziej zaradni okazaliby się bohaterowie Metra 2033. -Sowa



Nominujemy:
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
http://nieuleczalnyksiazkoholizm.blogspot.com/


piątek, 11 września 2015

Stephen King "Podpalaczka"

     Kingiem zaraziłam się od mamy. Ona kocha go całym sercem, a w domu na półce ma dla niego specjalne miejsce. Moja miłość do Stephena nie płonie tak bardzo jak dziewczyna z okładki, ale też nie gaśnie.

Co potrafi przeciętna ośmiolatka? W miarę równo pisać, liczyć, rysować. Charlie, główna bohaterka,  nie jest jednak przeciętną dziewczynką i posiada jeszcze jedną zdolność.
Pirokinezę. Tak, wznieca płomienie od urodzenia. Zdolności parapsychiczne odziedziczyła po rodzicach, którzy wzięli udział w badaniach środka halucynogennego. I tu się zaczyna wszystko komplikować. Nie będzie spojlerów. Spokojnie.

Książka już na pierwszych stronach dała mi to, co uwielbiam i skrycie mnie fascynuje.
Wątek szalonego naukowca. Doktorek nie jest  jakoś specjalnie pozbawiony racjonalnego pomyślunku, ale wyczuwa się tę szczególną nienormalność.

Czytając, po pewnym czasie zorientowałam się, że mimo dramatyczności wielu sytuacji czuję pewną błogość.  Zrozumiałam dlaczego. To motyw mężczyzny opiekującego  się małą dziewczynką. Chyba wrażliwość dorosłego faceta jest właśnie poruszająca. Takie samo uczucie towarzyszyło mi przy czytaniu "Nędzników" - Jean Valjean oraz Kozeta, albo "Wiedźmina" - Geralt wraz z Ciri. W "Podpalaczce" zostało to również świetnie przedstawione, ujęło moje sentymentalne serducho.

Ale żeby nie zrobiło się zbyt różowo i idyllicznie, jakąś wadę też przydałoby się znaleźć, co? Według mnie zbyt długie wątki agentów powodowały po pewnym czasie już swego rodzaju retardację. Rządowe kombinacje, spiski, rozmowy często przestawały ciekawić. Były niezbędne, aby zrozumieć w pełni całą sytuację, jednak i to by się udało w inny sposób ( spłonę w piekle podpalona, przez skrytykowanie Podpalaczki :)).

Książka napisana w stałym, niezmiennym kingowskim klimacie. Stephen nie zawiódł - wniknął we wnętrze bohaterów tak głęboko jak tylko się dało, a kiedy odnalazł dno, wniknął jeszcze głębiej. Coś co lubię. Wielkie "uszanowanko" za genialne przedstawienie umysłu ośmioletniej dziewczynki. To się nazywa talent.

Polecam tym którzy jeszcze nie czytali, jednak uwaga - nie nastawiajcie się na natłok akcji. W pewnym momencie  zwalnia do tempa poruszającego się samochodu w zakorkowanym mieście podczas szczytu.

Sowa
8,5/10





poniedziałek, 7 września 2015

"Ars Magica" Nerea Riesco



 Książkę pożyczyłam od przyjaciółki głównie dlatego, że okładka była bardzo ładna i głównym tematem były czarownice. "Ars Magica" Nerea Riesco to książka opowiadająca historie ludzi palonych na stosach w czasach hiszpańskiej inkwizycji. A także ucząca nas czarować.   
   Autorka przedstawia nam losy różnych ludzi posądzonych o czary w czasach gdzie wszystko mogło uchodzić za sprzeczne ze Świętym Oficjum. Przytacza, także niebanalną historię inkwizytora Salazara, który mimo bliskiego związku z bogiem ma cały czas wątpliwości co do jego istnienia. W każdym rozdziale dowiadujemy się nowych czarów opartych często na zwykłym zielarstwie.
   Sama w sobie książką jest świetnym pomysłem, jednak czegoś tam brakuje takiego jakby "kleju". Akcja toczy się żwawo, ale cały czas mam wrażenie dziur. Bardzo podoba mi się to całe przytaczanie "czarów" przez autorkę. Mogłam się dowiedzieć jak wykonać talizman chroniący od niebezpieczeństwa i jak stać się niewidzialnym (przepis dla ciekawych na końcu wpisu). Intrygującą postacią jest jeden z głównych inkwizytorów Salazar, którego wątpliwości napędzają akcje. Bo to coś nowego, innego, że duchowny nie wierzy w istnienie boga, szatana czy choćby czarownice. Jednak to wszystko to wciąż za mało, abym mogła tą książkę nazwać ciekawą czy dobrą. Nie doczytałam jej do końca, po mniej więcej połowie byłam nią zbyt zmęczona.   Polecam tą książkę jak i jej nie polecam. Może komuś się spodoba tak "luźna" akcja, a może kogoś będzie denerwować jak mnie. Warto chociaż przeczytać same czary bo są wyśmienite.

Czar na bycie piękną: 
Codziennie rano, zaraz po przebudzeniu będziesz potrzebować : cytrynę, sól i sproszkowany imbir. Należało odciąć czubek cytryny i wyrzucić, włożyć owoce do posolonej wody, gotować do białości, potem przemyć tym płynem twarz i przypudrować imbirem.

Moja ocena:  5/10

Tytuł: Ars Magica
Autor: Nerea Riesco
Rok wydania : 2007

  Grouch X

środa, 26 sierpnia 2015

George Orwell - Rok 1984


 


Rok 1984 nie jest zwyczajną książką. Należy do tych, po których przeczytaniu masz ochotę patrzeć tępo w ścianę popijając czystą ze szklanki. No, ewentualnie z gwinta.  Jest to oczywiście komplement, ponieważ tak szokujące wrażenie wywarło na mnie dzieło.

Będąc fanatycznym wielbicielem tytułów łączących wszystkie kochane przeze mnie gatunki, zadaję sobie pytanie jak mogłam przejść obok "Roku" nie tykając go.

Przy wędrówce przez Londyn i jego angielski socjalizm towarzyszy nam Winston, członek jedynej słusznej partii. Popełnia on jednak "myślozbrodnię", czyli sprzeciwia się narzucanej ideologii. Prosta fabuła?  Dorzućmy do tego całkowitą inwigilację. Teleekrany rejestrujące każdy szept oraz całe mieszkania. Plakaty "WIELKI BRAT PATRZY". Obowiązkowe uczestnictwo w "Dwóch Minutach Nienawiści". Nie wspomnę już... a czekaj, wspomnę. O tajemniczych zniknięciach ludzi, którzy zagrażają ustrojowi. Nie trzeba chyba tłumaczyć co się z nimi dzieje?

Wielkie wyrazy szacunku dla Orwella. Na niewielkiej ilości stron przedstawił wyczerpująco ANGSOC, zawierając wszystkie najpotrzebniejsze aspekty tych rządów. Szczerze, to dowiedziałam się więcej, niż z podręczników do historii. Z chęcią podpisałabym petycję o wprowadzenie 84' do kanonu lektur obowiązkowych.

Nie zapominajmy, że zadaniem tej książki było przedstawienie sposobu myślenia jednostki i jej przemian. Moim zdaniem - misja wykonana rewelacyjnie. Tego, jak codzienność przystosowuje ludzi do życia w takiej sytuacji nie opisze tym bardziej żaden podręcznik.

Recenzja krótka. Przepraszam, nie stać mnie na więcej przez wspomniany wyżej szok. Niech brak głębokich porównań i wnikliwych analiz będzie uznaniem i recenzją samą w sobie. Radzę przeczytać każdemu, kto jeszcze tego nie zrobił, a jawi się do mądrych książek.

Oczywiście 10/10

Sowa.






piątek, 21 sierpnia 2015

Liebster Blog Award II

   Po raz drugi zostałyśmy nominowane do  Liebster Blog Award. Nominowała nas  Cuddle up with a good book a także Dobra córka zła. Bardzo dziękujemy. 
Oto nasze odpowiedzi:


1.Przy wyborze nowej pozycji książkowej kierujesz się bardziej opiniami innych
czy własnym przeczuciem?

Sowa:  Kieruję się własną intuicją. Nie powiem, że zawsze trafiam w dziesiątkę, jednak współczynnik rozczarowania jest niższy niż czytając polecane przez innych książki. 
Grouch X:  Najczęściej kieruję się własnym przeczuciem. Słyszę tytuł, widzę tę książkę i wiem ,że może być dobra.

2.Co czytasz najczęściej? Jaki klimat powieści urzeka Cię najbardziej?

 Sowa:  Najczęściej tkwię w klimacie fantazy, każdego możliwego rodzaju – od miłych tolkienowskich nor, po raczej przerażająco realistyczne wiedźmińskie tereny.
Grouch X: Najbardziej lubię powieści historyczno-polityczne i erotyki. Ale nie gardzę też innymi rodzajami.

3. Gdybyś miała wystarczająco duże fundusze, by zwiedzić 5 zagranicznych metropolii,
 gdzie byś się wybrała?

Sowa:  Kieruję się jak głupia głównie wartościami kulturowo-historyczno-artystycznymi. Oczywiście Paryż, ze względu na Luwr i wiele innych ciekawych miejsc. Madryt – Muzeum Salvadora Dali, jednego z ulubionych malarzy. Nowy Jork – aby zobaczyć inną strukturę miasta, stąpać po innym kontynencie. Tokio – no bo w końcu zupełnie inna kultura! I hm.... Rzym. Chodziłabym z podręcznikiem do historii po mieście i patrzyła gdzie co się działo.
Grouch XHelskinki, Londyn,Berlin, Amsterdam i może Nowy York

4.Jakie dwie ukochane przez Ciebie książki mi polecisz?

Sowa: Pół biedy, że mogę polecić dwie, a nie jedną . Typuję więc „Fionavarski gobelin” oraz „Zwiadowców”...
Grouch X:„Rok 1984” George Orwell i „Bezduszna” Gail Carriger

5.Czym według Ciebie jest książka? Co daje ona człowiekowi?

Sowa Książka jest jak już ktoś powiedział „Osełką dla umysłu”, skarbnicą wiedzy no i sposobem na życie. 
Grouch X: Według mnie książka jest taki jakby magazynem różnych rzeczywistości. Pozwala człowiekowi odwiedzać różne światy.

6.Złoty środek na stres?

Sowa: Głębokie wdechy, dużo kawy, dużo książek, muzyka, jedzonko :)
Grouch X:  Jedzenie, dobra książka i kawa.

7.Jakie jest Twoje ulubione danie (dla ciała, nie ducha)?

SowaUlubione danie? Rzekłabym pizza, jednak ostatnio mam zajawkę na tradycyjne pierogi ruskie spod wałka mojej babci...
Grouch X: Ryż z sosem słodko-kwaśnym. I ogólnie wszystko z sosem pomidorowym.

8. Co najbardziej kojarzy Ci się z dzieciństwem?

Sowa: .Mając 18 lat nadal jestem dzieckiem, jednak wiem, że chodzi o dzieciństwo jako zabawę na podwórku i czas beztroski, wczesnej podstawówki. Najwięcej obrazów z tego okresu wytwarza mi się kiedy przychodzę do babci, ponieważ w tamtych okolicach spędziłam najwięcej dzieciństwa
Grouch X: Przesiadywanie całymi dniami na dworze. Czy to deszcz czy słońce. Zawsze biegało się tam i tu. Taka beztroska.

9. Kim chcesz być w przyszłości? Co skłoniło Cię do podjęcia takiej decyzji?

Sowa: Chciałabym być ważnym działaczem artystycznym. Tworzyć dzieła sztuki. Może pisać dzieła do teatru. Skłoniło mnie do tego oczywiście zamiłowanie do sztuki. 
Grouch XZostanę informatykiem. Lubię komputery, a niestety musiałam zrezygnować z innego marzenia więc zostało to.

10. Wolisz wypożyczać książki z biblioteki czy kupować?

 Sowa: Ciężko określić. Bardzo lubię traktować książki jako pasję kolekcjonerską, jako swoje trofea, jednak z drugiej strony przemiłym uczuciem jest trzymanie egzemplarza czytanego przez wiele innych osób. Także jestem tutaj i tu. 
Grouch X: Lubię kupować, jednak jak je przeczytam to te książki wydają mi się takie smutne, bo nikt więcej pewnie ich nie ruszy. Dlatego wole wypożyczać.


A nominujemy :


Oto nasz pytania:
1 Wolisz żyć w dużym mieście czy małej wsi?
2 Twoja ulubiona seria książek?
3 Twój ulubiony serial?
4 Najlepszą porą na czytanie jest ?
5 Smaki jakiej kuchni ci najbardziej smakują?
Czy lubisz chodzić do teatru, dlaczego?
7 Książka którą radzisz unikać jak ognia, dlaczego?
8 Najmądrzejszy cytat jaki słyszałaś/eś?
9. Masz większy talent do opiekowania się zwierzętami czy roślinami?
10. Najbardziej pogmatwana książka z jaką miałaś styczność?






"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

wtorek, 18 sierpnia 2015

"Wyznania Chińskiej kurtyzany" Miao Sing


  Kupiłam tę książkę na "wyprzedaży" biblioteki. Kosztowało mnie tylko 2 złote i bardzo dobrze, bo gdybym wydała więcej na nią byłabym na siebie zła." Wyznania Chińskiej kurtyzany" Miao Sing to biografia niezwykła. Niestety troszkę się na niej zawiodłam bo tytuł może być mylny.
   Miao przedstawia nam historie swojego życia podczas japońskiej okupacji Chin, mniej więcej podczas drugiej Wojny Światowej. Przez biedę panującą w jej wiosce pomiędzy górami zostaje ona sprzedana burdelmamie. Na początku trafia do strasznego miejsca, gdzie musi obsługiwać brudnych, spoconych i pijanych mężczyzn. Następnie jej życie jako kurtyzana poprawia się bowiem staję się ekskluzywna. Zaczyna pobierać nauki stosowne do jej statusu. Między innymi uczy się układać wiersze, które mają znaczenie erotyczne.Na samym początku w tle toczy się wojna, później ma ona coraz większe znaczenie w powieści.
   Książka na samym początku wciąga dlatego, że przedstawia kulturę chińską z innej perspektywy.Opisana jest niestety pokrótce religia taoistyczna.  Jednak to chyba jedyne plusy tej książki. Bardzo nie podobało mi się ciągłe porównanie aktów erotycznych do bitew albo porównywanie męskich członków do mieczy samuraja, oręży. Spodziewałam się raczej historii kurtyzany, a dostałam historie dziewczyny prostytutki jako wątek poboczny. Wojna i okupacja grają tu pierwsze skrzypce. I dodatkowo męczy domyślanie się co to są "deszczowe noce" albo "dobywa czerwonego wierzchołka". Nie ma żadnych tłumaczeń tych słów przez co ciężko się czyta.
   Nie polecam książki. Byłam nią znudzona przez większość czasu. Spodoba się jedynie osobom, które lubią kulturę chińską i trochę już znają temat. Bo dla takich "nowicjuszy" jak ja to zły wybór. Lubie wątki historyczne w książkach ale ten był potraktowany po macoszemu. Wiem tylko, że ''Japonia zła i napadła, bo jest zła i tyle''.

Moja ocena: 2/10


Tytuł: Wyznania Chińskiej kurtyzany
Autor: Miao Sing
Wydawnictwo: Wydawnictwo Łódzkie
Rok:1987

Grouch X

niedziela, 16 sierpnia 2015

Karen Essex - Łabędzie Leonarda



2 złote - tyle kosztowała mnie ta książka. Cieszę się, że nie wydałam na nią ani złotówki więcej, ponieważ to już była by strata pieniędzy. Zakup ten dowodzi, żeby nie oceniać książki po okładce. No bo przecież czego więcej potrzeba przyszłej studentce sztuki, niż klimatu renesansowej pracowani malarskiej, gdzie "pierwsze pędzle" tworzy Leonardo da Vinci?

Ano okazuje się, że czegoś potrzeba. I to nie byle czego, bo fabuły na tyle żywej, aby dalsze losy bohaterów stanowiły dla czytelnika intrygę. W powieści zabrakło powodów do zainteresowania odbiorcy, co przecież jest niezbędne przy typowym "wciągnięciu się" w dzieło.

Już na pierwszych stronach poznajemy główne bohaterki. Dwie siostry - starszą Isabellę d'Estę, dostojną damę, wychowaną na prawdziwą księżniczkę, o jakich słyszy się w bajkach; oraz młodszą Beatrice - która urodą nie grzeszy, a jej pasją i największym talentem jest jazda konna i łowiectwo. Brzmi znajomo? Jak dla mnie owszem. Od razu na myśl przyszedł mi wątek Sansy i Arii z "Gry o Tron", jednak nie ma co winić autorki o kopię, ponieważ "Łabędzie Leonarda" to powieść biograficzna, co oznacza, że wszystkie postaci w niej zawarte są prawdziwe.

Dziewczętom mimo swej realności brakuje głębi, której doszukuję się w każdym bohaterze w trakcie czytania. W takiej chwili czuję, że mam do czynienia z "pustą lalką". Siostry są bardzo powierzchowne, a największymi strapieniami i troskami pozostają romanse, narzeczeni czy odkładane terminy ślubów. Był to jeden z powodów dla których książkę obdarzyłam moją antypatią.

Autorka próbuje ratować nędzną nić fabularną poltycznymi intrygami, wojennymi motywami i tego typu "mądrymi" przerywnikami. Szanownej pani Karen wychodzi to jednak na opak, ponieważ jeszcze bardziej na pierwszy plan wychodzą wspominane już motywy romansów oraz zdrad. Mamy do czynienia z nic nie wnoszącą obyczajówką osadzoną u schyłku XV wieku.

Jedyne dlaczego warto sięgnąć po książkę, to Leonardo da Vinci. Jego dzieła, projekty oraz sama osobowość mistrza została wyśmienicie nakreślona. Smutny jest jednak fakt, że postać Magistra pozostaje na dalszym planie, na drugim jak nie na trzecim. Patrząc na tytuł książki i na okładkę, liczyłam, że da Vinci naprawdę będzie "tkwił po uszy" w powieści. Że przynajmniej połowa akcji rozgywać się będzie w jego pracowni. Moje rozczarowanie sięgnęło wtenczas zenitu, kiedy motyw Leonarda po prostu podkreślał rywalizację sióstr, romanse...

Miłym aspektem były umieszczane co jakiś czas notatki da Vinciego, które jak dla mnie - stanowiły cały sens powieści. Jednak ile to jest w porównaniu z całą książką?

Losy bohaterek w ogóle nie obchodzą czytelnika. Jeżeli więc liczysz na przeżywanie radości i smutków - zapomnij. Przyłapałam się wielokrotnie na "myśleniu o niebieskich migdałach" podczas czytania. Z niecierpliwością czekałam na koniec kolejnych rozdziałów, aż  na jakieś niecałe 50 stron przed końcem książki - skapitulowałam i "rzuciłam książkę w kąt".

Jeżeli jesteś fanem lekkiej, przyjemnej, odstresowującej prozy, a przy okazji lubisz historię i sztukę - tytuł jak najbardziej dla Ciebie. Nie myl go jednak z "Kodem Leonarda da Vinci", ponieważ przeżyjesz zawód.  Mnie książka wręcz oburzyła i nie dziwię się, że biblioteka wymiotła ją z półki w takiej cenie.

5/10
Sowa

Tytuł: Łabędzie Leonarda
Autor: Karen Essex
Liczba Stron: 397
Wydawnictwo: Rebis


piątek, 14 sierpnia 2015

Współpraca

http://www.wydawnictwo-ep.pl/


   Nawiązałyśmy współprace z Wydawnictwem E&P. Bardzo się cieszymy z takiej możliwości. Co oznacza, że za niedługo pojawią się recenzje książek od tego wydawnictwa.  Czekamy z niecierpliwością na pozycje, które dostaniemy.






Sto lat samotności - Gabriel García Márquez

 Ile motywów można zmieścić w przestrzeni jednej książki? Dwa? Wojna i miłość - są dwa. Trzy? Wojna, miłość i patriotyzm, dobra - są trzy. No, chyba że jest się Reymontem, który w „Chłopach” zawarł, tak myślę, większość aspektów ludzkiego życia. Ale jemu to zajęło 4 tomy. A ja pytam, jak zmieścić to wszystko na kartach około 400 stron? Marquez wiedział jak. Wiedział i zrobił to. Tak powstało „Sto lat samotności”.

Różnorodność poruszonych przez autora kwestii w tej powieści sięga granic możliwości. Znajdziemy tam wszystko, od rolnictwa i seksu, przez sztukę, aż po magię, religię i wniebowzięcie. Wspomnienie „Chłopów” nie było tutaj przypadkowe. W moim odczuciu oba te dzieła są bardzo podobne, tyle tylko, że osadzone w różnych kulturach. Jestem skłonny powiedzieć nawet, że „Sto lat samotności” to tacy południowoamerykańscy „Chłopi”. Oczywiście styl pisania jest całkiem inny. Nie ma tam czarujących opisów przyrody, nie wiadomo jak wnikliwej analizy psychiki bohaterów, ba, nawet głównego bohatera w klasycznym pojęciu nie ma. Jest nim bowiem cała rodzina, której losy śledzimy na przestrzeni około stu lat. Sposób prowadzenia narracji jest prosty: historia każdego z członków rodziny wydaje się linią. Poznajemy jej początek, przebieg i wyraźny koniec, czasami napisane jednym ciągiem, a czasami przerywane historiami innych, nigdy jednak w zbyt dużej odległości od siebie, dzięki czemu nie musimy sobie przypominać, kim był ten człowiek, o którym już coś wcześniej pisali? W zwierciadle rodziny widzimy początek, rozwój i koniec społeczności ludzkiej, jaką jest osada Macondo. Możemy zaobserwować skomplikowane mechanizmy, które determinują zachowania jednostek, jak i całego społeczeństwa, przedstawione jednak w sposób zaskakująco prosty.

Podczas czytania tej książki można dostać schizofrenii. Mózg wariuje w momencie, gdy czytamy powieść osadzoną w jak najbardziej rzeczywistym świecie, opisującą życie jakiejś tam wioski, a tu nagle łażą nam po domu duchy, a cyganie latają na dywanach. Naprawdę, dziwne uczucie, bowiem nie wiemy wreszcie, czy autor opiera się na faktach, czy szybuje na wietrze fantazji. Witamy w świecie realizmu magicznego! Marquez był jednym z twórców tego nurtu, w którym rzeczywistość przeplata się płynnie z wytworami wyobraźni. Dzięki temu ta powieść ma tak niezwykłą atmosferę.

Kolejną wielką zaletą „Stu lat samotności” jest różnorodność, jaką nam oferuje owe dzieło. Członkowie rodziny Buendiów mają bardzo zróżnicowane charaktery, od hulaki po świętą. Akcja zaś poprowadzona jest tak nieprzewidywalnie, że ciężko się znudzić, pomimo że przecież cały czas jest mowa o codziennym życiu jakiejś tam rodziny.

Marquez nie dostał Nobla za ładne oczy. Moim zdaniem piszę cały czas o dziele mistrzowskim, które warto przeczytać. Ma ono swój unikalny charakter i klimat, którego nie sposób zapomnieć, a treść nie tylko zachwyca, lecz także ujawnia prawdę o człowieku oraz skłania do poważnych przemyśleń. 
Dziękuję Sowie za polecenie, teraz mogę już umrzeć.

Gościnnie - Leo

Moja ocena: 10/10

Tytuł : Sto lat samotności 
Autor:  Gabriel García Márquez
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy

czwartek, 13 sierpnia 2015

Liebster Blog Award

Zostałyśmy nominowane do Liebster Blog Award przez M's blog za co dziękujemy bardzo :) Ponieważ jesteśmy dwie, odpowiedzi będą podwójne. 

Pytania które otrzymałyśmy: 

1. Co sądzisz o naszym kraju?

GrouchX : Nasz kraj ma poważne problemy. Jest w nim źle, ale nie tragicznie.
Sowa: Polska potrzebuje dużych lepszych zmian, aby w pełni wykorzystać swój potencjał. Trzeba mieć nadzieję i kochać kraj mimo wszystko. 

2. Wierzysz w horoskopy?

GrouchX: Niezbyt chociaż jeżeli trafi się coś dla mnie miłego to wierzę, że coś podobnego może się wydarzyć.
Sowa: Nie wierzę ani w horoskopy ani wróżby czy karty :) 

3.  Lubisz czytać książki?

GrouchX: Kocham i też o tym jest mój blog.
Sowa: Nie wyobrażam sobie życia bez książek :)

4. Jaki film byś mi polecił?

GrouchX: "Edward nożycoręki" i wszystkie filmy Tima Burtona.
Sowa: Bardzo mądrym filmem jest "Piękny umysł".

5. Masz swoją ulubioną liczbę?

GrouchX : Tak - 13
Sowa: Nie :)

6.Czy gdyby była możliwość bycia nieśmiertelnym, wykorzystałbyś ją?

Grouch X: Nie, bo wszyscy moi bliscy umarliby, wole żyć tyle ile trzeba i już.
Sowa: Kusząca oferta, jednak jest różnica między byciem nieśmiertelnym, a wiecznie młodym. Dlatego "oddalam to pytanie" :)

7.Jaka najstraszniejsza rzecz cię spotkała w życiu?

GrouchX : MATEMATYKA! 
Sowa: Nie narzekam na nic. 

8.Masz jakieś sposoby, aby odreagować stres?

GrouchX: Jedzenie, kawa i oczywiście książki.
Sowa: Tak jak wyżej, do tego jeszcze rysowanie i granie na komputerze.

9.Jaki gatunek muzyczny lubisz najbardziej?

Grouch X:  Lubię alternatywną muzykę i lata 70,80 i 90-te.
Sowa: Głównie muzyka filmowa. 

10.Boisz się horrorów?

Grouch X: Tak, nie lubie ich oglądać.
Sowa: Przeważnie tak, chociaż jak ogląda się ze znajomymi jest niezły ubaw. 

11.Jaki jest największy problem współczesnego świata?

Grouch X: To,że nikt nie patrzy na to co było kiedyś. To cały czas się powtarza tylko,że jest gorzej.
Sowa: Zachwianie wartości, oddalanie się od siebie ludzi, widmo wojny.

Nasze nominacje: 
http://italian-dreamsss.blogspot.com/
www.bunny-chocolate.blogspot.com
http://nejfan-13.blogspot.com/
http://recenzjeksiazkomaniacy.blogspot.com/
http://wzruszenieramionami.blogspot.com/
http://almaeness.blogspot.com/
http://conowegoumarty.blogspot.com/
http://alexandrineee.blogspot.com/
http://truskawkowa-gaba.blogspot.com/
http://tworczoscparvatii.blogspot.com/
http://aleksandra-rosiek.blogspot.com/

Nasze pytania:
1. Twoja ulubiona książka?
2. Ulubiona pora roku?
3.Jakie cechy nienawidzisz u ludzi?
4.Co jest Twoją pasją?
5.Ulubiony kolor?
6.Grasz na jakimś instrumencie?
7.Gdybyś mogła polecieć na wakacje za darmo, gdzie by to było?
8.Jaki typ filmow lubisz?
9.Ulubiona lektura szkolna ?
10.Idealny typ chłopaka/dziewczyny?
11. Ulubiona gra komputerowa? 

"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."