piątek, 31 lipca 2015

Orson Scott Card - Ender na wygnaniu

Nie jestem pewna czego dokładnie spodziewałam się w kontynuacji niezwykłej "Gry Endera" autorstwa Carda. I wiecie co? Nadal nie wiem, a powód jest tego banalny - nie przeczytałam właśnie drugiej części serii, a osobną książkę, dodatek, opowieść... Sam autor tak napisał, w posłowiu. A cały czas czytając czułam, że coś jest nie tak, że zbyt mało akcji ma miejsce oraz, że pominęłam coś.

Brak przewrotnych sytuacji nie oznacza jednak, że książka jest w jakiś spobób gorsza. Nie, w żadnym wypadku. Książka obfituje, jak pierwsza część. Powiem nawet, że  zwolnienie akcji ma dobry wpływ na czytelnika, który otrzymuje szansę aby bliżej poznać bohaterów. Dzieje się tak, ponieważ dzieło wnika w serca, dusze i rozumy wszystkich postaci. "Endera na wygnaniu" można spokojnie nazwać książką psychologiczną  osadzoną w klimacie sf. I jest to moim zdaniem jak najbardziej w porządku. W podręcznikach nie nauczymy się rozumieć ludzi, pozwala nam to osiągnąć dopiero poznanie przyczyn i skutków w poszczególnych sytuacjach. Ender uczy tego doskonale. Zjawisko to najbardziej widoczne jest w wątku nastoletniej Alessandry, zniewolonej przez matkę - Dorabellę.

Wiele mądrości życiowych zawartych na 390. stronach. Szacunek dla życia, pragnienie zrozumienia innych istot oraz chęć komunikacji. Przemijanie, tęsknota, przyjaźń, miłość młodzieńcza albo i ta dojrzała czy też  może braterska. Troska jak również nienawiść. Wszystkie te emocje pokazują aż za bardzo, że nieważne jak wielki postęp naukowo-techniczny ludzkość osiągnie - nadal pozostajemy ludźmi i atawistyczne odruchy pozostają. Forma rozpoczęcia każdego rozdziału e-mail'ami bohaterów została świetnie zastosowana, gdyż właśnie w tych wiadmościach wiele uczuć zostało wylanych i to właśnie w nich poznajemy postaci ze strony prywatnej. Zupełnie jakbyśmy włamali się im do elektronicznej skrzynki pocztowej.

Poza aspektami psychologicznymi oraz emocjonalnymi, pozostaje jeszcze jedna istotna kwestia. Klucz owego gatunku, a dokładnie - science-fiction. W opowieści towarzyszymy bohaterom w misji kolonizacji planet. Główny bohater zostaje mianowany przywódcą jednej kolonii na co w ostateczności przystaje. Lecimy wraz z nim i kompanami statkiem kosmicznym. Natomiast w rozdziałach odrywających się od życia tytułowego bohatera poznajemy życie na powstałej wcześniej już kolonii. Jest to świetny moment dla marzycieli na reflekcję dotyczącą kolonizacji. Jak sobie to wyobrażasz? Na ziemii zostaje wyznaczona spora grupa ludzi, która "płynie" w nieznane. Wziąłbyś/wzięłabyś udział? Czy może wolisz obserwować gwiazdy z powierzchni Ziemi? A jeżeli jednak nie, jeżeli chciałbyś zobaczyć wschód Słońca z innej perspektywy, czym byś się zajmował w kolonii? Ciekawą koncepcję na tego typu pytania przedstawia Orson Scott Card skupiając się na opisie kolonii, na prowadzonych tam badaniach, na życiu ludzi: pionierów i tych już rodowitych "Szekspiranów" ( nazwa kolonii - Szekspir, przepraszam jeżeli źle odmieniłam, jednak lepsze to niż po prostu Szekspir  :))

Książka napisana takim samym stylem jak "Gra Endera" co oznacza, że niełatwo się oderwać. Uwaga bo wkręca i wciąga. Szczerym sercem polecam dzieło. W skali od zera do dziesięciu oznaczyłabym pewną 10, jednak przez wzgląd na niezbyt wysoki poziom akcji, przyznaję dumne i solidne 9 :)

Tytuł: Ender na wygnaniu

Autor: Orson Scott Card

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.

Liczba stron: 400

9/10






SOWA

1 komentarz:

  1. Książka już jakiś czas za mną chodzi, przeczytam na pewno! :)

    Zapraszam do siebie :

    http://recenzjeksiazkomaniacy.blogspot.com/

    https://www.facebook.com/pages/Ksi%C4%85%C5%BCkomaniacy/822672187794113

    OdpowiedzUsuń